Walka nienagrodzona wygraną

Opublikowano: 10 października 2021

Koszykarze Asseco Arki do ostatnich sekund liczyli się w walce o niespodziankę w meczu 6. kolejki Energa Basket Ligi z Anwilem Włocławek. Zimnej krwi więcej zachowali rywale, którzy wygrali 83:78.


Podopiecznym trenera Miloša Mitrovicia za niesłychaną ambicję należą się oklaski.

Napięcie przed tym spotkaniem rosło od kilku dni. Nic dziwnego, gdy do Gdynia Areny przyjeżdża drużyna Anwilu Włocławek. Pojedynki żółto-niebieskich z kujawianami od dłuższego czasu nazywane są mianem hitów kolejki. Niedzlny mecz przebiegiem nawiązał do tych z przeszłości.

W pierwszych czterech minutach kibice obejrzeli tylko dwa celne rzuty, oba z dystansu. Na trafienie Jamesa Bella skutecznie odpowiedział Novak Musić. Po chwili swoje trzy „oczka” dołożył Luke Petrasek, a fantastyczne wejście z ławki zanotował Jonah Mathews, autor dwóch kolejnych trójek. Goście odskoczyli i mądrze utrzymywali przewagę dzięki akcjom z faulem Kyndalla Dykesa i Alexa Olesinskiego. Z naszej strony ciosy wyprowadzał głównie Musić, ale Serb w pojedynkę nie był w stanie trzymać wyniku w okolicach remisu. Po dziesięciu minutach Anwil wygrywał 20:13.

Dopiero gdy Novaka wsparli inni, zaczęliśmy gonić. Podłączyli się między innymi Adrian Bogucki czy Bartłomiej Wołoszyn, ale wciąż ofensywą gdynian dyrygował Musić. To po jego niesamowicie dynamicznym wsadzie z faulem Dykesa objęliśmy pierwsze prowadzenie w meczu. Gdyńską maszynę, którą napędzała właśnie ogromną energia naszego playmakera, rozpędziła się do takiego stopnia, że wygrała pierwszą połowę 37:36. Warto jednak raz jeszcze podkreślić nieprawdopodobny zryw Musicia. Serb w drugiej części rzucił aż 19 punktów.

Nasza seria chyba zirytowała przeciwników, bo na drugą połowę zawodnicy z Włocławka wyszli podwójnie zmotywowani. Ponownie ukatywnił się Bell, rzut zza łuku dołożył Luke Petrasek, a z faulem przymierzył Mathews. Na domiar złego czwarte przewinienie popełnił Musić, przez co koszykarze Miloša Mitrovicia musieli sobie radzić bez niego. Radzili sobie całkiem nieźle, ale rywale odzyskali prowadzenie. Po półgodzinie gry wynosiło ono 6 punktów – 54:60.

Czwarta kwarta, podobnie jak w naszym poprzednim spotkaniu w Gliwicach, przypominała wojnę nerwów. Niestety, tym razem nie udało nam się przychylić szali zwycięstwa na naszą stronę. Mathews, Łączyński, a także Dykes przesądzili o losach meczu. Meczu, który zakończył się naszą porażką 78:83. Mimo niekorzystnego wyniku żółto-niebiescy zasłużyli na oklaski. Aż 47 „oczek” dostarczył nam duet Musić – Wołoszyn. Walką i determinacją pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie rywalizować z każdym.

Asseco Arka Gdynia – Anwil Włocławek 78:83 (13:20, 24:16, 17:24, 24:23)

Asseco Arka Gdynia: Musić 25, Wołoszyn 22, Hrycaniuk 9, Mišković 8, Wilczek 4, Tomaszewski 3, Turner 3, Bogucki 2, Perzanowski 2, Kaszowski 0, Kowalczyk 0, Lis 0

Anwil Włocławek: Mathews 23, Dykes 20, Petrasek 14, Bell 11, Łączyński 10, Olesinski 5, Bigby-williams 0, Bojanowski 0, Komenda 0, Kowalczyk 0, Szewczyk 0, Woroniecki 0