Gdzie byłaby dziś gdyńska koszykówka bez Krzysztofa Szubargi? Ciężko wyobrazić sobie nasz Klub bez charakternego Szubiego, jednak nieodłącznym elementem kariery każdego sportowca – oraz trenera – jest poszukiwanie nowych wyzwań. Takowego podjął się właśnie nasz wieloletni zawodnik, w ostatnim sezonie pierwszy szkoleniowiec Suzuki Arki Gdynia, któremu z tego miejsca życzymy wielu świetnie rozegranych spotkań na ławce Enei Abramczyk Astorii Bydgoszcz.
Karierę rozpoczynał w rodzinnym Inowrocławiu. Od początku nie miał łatwo. Przeciwnicy spoglądali na niego z litością ze względu na pozornie niewystarczające do rywalizowania na najwyższym poziomie warunki fizyczne. Regularnie występował także w Świeciu, Warszawie, Ostrowie Wielkopolskim czy Włocławku, aż wreszcie trafił pod skrzydła trenera Tomasa Pacesasa w Asseco Prokomie Gdynia. Sezon 2010/2011 kończył w euforii po zdobyciu mistrzostwa Polski.
Kolejne lata przyniosły czas rozłąki. Choć Szubi spędził w mieście z morza i marzeń tylko jeden sezon, został zapamiętany przez wszystkich jako boiskowy twardziel. Ktoś, kto nie boi się żadnych wyzwań i walczy do samego końca. Latem 2016 roku wracał do siebie po kontuzji, która groziła zakończeniem kariery. Po raz kolejny zacisnął zęby i pokazał, że determinacji nigdy mu nie brakuje. Po powrocie do Gdyni znów był sobą, a nawet kimś jeszcze większym! Piękną historię zwieńczył brązowy medal w 2019 roku – wygrany, a właściwie wydarty, koszykarzom Stelmetu Zielona Góra.
W poprzednim sezonie zadebiutował w roli pierwszego trenera naszej drużyny. Arkowcy pod jego wodzą odnieśli 11 zwycięstw w 30 spotkaniach. Klub musiał zmierzyć się z wieloma wyzwaniami, sztab szkoleniowy również miał pełne ręce roboty. Dla nas wszystkich był to sezon przełomowy.
Żegnamy się, ale mówimy: „do zobaczenia”. Dziękujemy Szubiemu za cały wkład w rozwój Klubu, serce i pasję pozostawione na parkiecie, a także chwile, które będziemy wspominać latami. Widzimy się na koszykarskim szlaku!