Kapitalna dyspozycja naszej młodzieży nie dała żółto-niebieskim zwycięstwa w starciu z Anwilem Włocławek. Koszykarze Asseco Arki przegrali w Gdynia Arenie z „Rottweilerami” 80:84.
Zmiana terminu meczu z PGE Spójnią Stargard sprawiła, że w ciągu ostatnich pięciu dni rundy zasadniczej rozgrywek Energa Basket Ligi rozegramy aż 3 mecze. Na początek gościliśmy w Gdynia Arenie zespół Anwilu Włocławek. A w nim znajome twarze: trenerzy Przemysław Frasunkiewicz i Kamil Sadowski, a także zawodnik Kyndall Dykes (2 mecze w sezonie 19/20).
Na samym początku naszym zawodnikom ciężko było znaleźć skuteczność. Trener Piotr Blechacz bardzo szybko wprowadził na boisko debiutanta Olafa Perzanowskiego. Popularny „Perzan” przywitał się z EBL w najlepszy możliwy sposób, czyli zdobytymi punktami po podaniu Krzysztofa Szubargi. Po chwili Olaf trafił po raz drugi, ale z włocławskiej strony odpowiadał Dykes. Dwie „trójki” dołożył Wojciech Tomaszewski, rzut hakiem Ivica Radić i goście odskoczyli. Pięć „oczek” w ostatnich 60 sekundach rzucił co prawda ambitny jak zawsze Mateusz Kaszowski, ale po pierwszej kwarcie przegrywaliśmy 13:19.
Po Perzanowskim i Kaszowskim nadszedł czas na kolejnego młodzieżowca. Na parkiet wszedł Marcin Kowalczyk i również imponował skutecznością. Jakość na atakowanej tablicy dawał nam też niezawodny Filip Dylewicz. Mimo okrojonego składu i niskiej skuteczności, zaciekle walczyliśmy z przeciwnikami w defensywie. A, jak to mówią, to właśnie obrona jest kluczem do sukcesu. Mimo wszystko wydawało się, że do szatni zejdziemy przegrywając. Inne plany miał jednak „Kasza”. Nasz super-rezerwowy dosłownie wziął sprawy w swoje ręce, w ostatniej sekundzie trafiając za 3 i jednocześnie wyprowadzając nas na prowadzenie 31:30. Rywale nie kryli zdziwienia, widząc tak znakomitą postawę naszych zdolnych juniorów.
Wynik wciąż był bliski remisu, choć ze wskazaniem na przyjezdnych. We znaki dał nam się Przemysław Zamojski, z daleka przymierzył też Radić. I choć pewności siebie nie zatracił Marcin Kowalczyk, to przed decydującą odsłoną znów musieliśmy gonić – 54:57.
Niestety, pomimo dalszej niezwykle ambitnej gry Kaszowskiego, Kowalczyka i spółki, więcej zimnej krwi i opanowania zachowali nasi rywale. Jak natchniony prezentował się po przerwie Zamojski, a w obronie życie uprzykrzał nam Dykes. Co wcale nie oznacza, że losy meczu szybko się rozstrzygnęły. Na minutę do końca, po dwóch kolejnych „trójkach” Krzysztofa Szubargi, doprowadziliśmy do remisu po 75. W następnym posiadaniu włocławianie rozrysowali akcję, po której rzut z daleka z rogu trafił jednak Zamojski. Po tym ciosie podopieczni trenera Blechacza już się nie otrząsnęli. Równo z syreną przez niemalże całe boisko trafił jeszcze Nowicki, czym zdobył premierowe punkty na poziomie ekstraklasy, ale jego rzut był tylko i wyłącznie zmniejszeniem rozmiarów naszej porażki. Ostateczny wynik – 80:84 dla Anwilu.
Podkreślimy to jeszcze raz – Mateusz Kaszowski (16), Marcin Kowalczyk (11), Olaf Perzanowski (4) i Szymon Nowicki (3) rzucili łącznie 34 „oczka”. To świetny prognostyk na przyszłość. Brawo panowie!
Asseco Arka Gdynia – Anwil Włocławek 80:84 (13:19, 18:11, 23:27, 26:27)
Asseco Arka Gdynia: Dylewicz 18, Kaszowski 16, Kowalczyk 11, Szubarga 11, Kobel 7, Vragović 5, Witliński 5, Perzanowski 4, Nowicki 3, Wadowski 0
Anwil Włocławek: Dykes 20, Zamojski 15, Radić 14, Tomaszewski 12, Washington 11, Jerrells 8, Mielczarek 4, Janiak 0, Jones 0, Komenda 0, Piątek 0