Zaległy wyjazdowy mecz 3. kolejki Energa Basket Ligi przeciwko Twardym Piernikom Toruń kończymy z nieznaczną porażką 75:83. Żółto-niebiescy walczyli do ostatnich sekund, jednak nie byli w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.
Rozgrywane we wtorek spotkanie pierwotnie miało odbyć się na samym starcie sezonu, we wrześniu. Wówczas zostało ono przełożone ze względu na powołanie zawodników obu drużyn – Adriana Boguckiego i Michała Samsonowicza – na zgrupowanie kadry Polski 3×3.
Nasi rywale rozpoczęli z wysokiego „C” i już po pierwszych dwóch akcjach mieli na koncie dwa celne rzuty z dystansu autorstwa Bartosza Diduszki i Jamesa Eadsa III. Torunianie znakomicie dzielili się piłką, z asyst głównie Maurice’a Watsona korzystali Diduszko i Aaron Cel. Efektywny na półdystansie był także Jahenns Manigat. Wynik pierwszej kwarty ustalił Adrian Bogucki, ale tę część spotkania skończyliśmy przegrywając różnicą 6 oczek – 13:19. Brakowało zwłaszcza skuteczności zza łuku. Podopieczni trenera Miloša Mitrovicia nie zdołali w premierowych 10 minutach trafić rzutu za 3 punkty.
Nasza niemoc w ataku niestety trwała, a w pojedynku z trzecim zespołem ligi bez pewności i regularności rywalizować się nie da. Kapitalną partię rozgrywał atletyczny skrzydłowy Eads III. Amerykanin nie dość, że trafiał z daleka, punktował po dynamicznych wjazdach na kosz, wymuszając przy tym przewinienia naszych zawodników. Gospodarze zachowywali koncentrację również po drugiej stronie boiska i często wybijali nam piłkę z rąk. Po serii trafień Eadsa było już 39:23 dla Twardych Pierników. Żółto-niebiescy nie zwiesili głów i walczyli o powrót do gry. Stać nas było na layupy Novaka i Adriana i, wreszcie, trójkę Dominika Wilczka, jednak to nie wystarczyło, aby zmniejszyć różnicę do jednocyfrowej. Wynik pierwszej połowy ustalił nasz dobry znajomy Michał Kołodziej – do przerwy przegrywaliśmy 33:45.
Trzecie rozdanie to dalsze starania gdynian o odrobienie strat. Jednakże do złapania bezpośredniego kontaktu z przeciwnikami za każdym razem czegoś brakowało – raz rozwagi przy wyprowadzaniu piłki, raz celnej trójki z czystej pozycji. Nasi gracze dzielili się piłką, co poskutkowało rozłożeniem się zdobyczy na poszczególnych koszykarzy, Anthony’ego Durhama, Jacobi Boykinsa, Bartłomieja Wołoszyna, Adama Hrycaniuka czy Dominika Wilczka. Nie przełożyło się to niestety na naszą sytuację i dystansu do prowadzących 65:55 torunian.
Ambitni podopieczni trenera Mitrovicia do końcowej syreny nie odpuszczali. Rywale ani na moment nie mogli odpuścić, ponieważ żółto-niebiescy trzymali się blisko. Nie zdołali jednak odrobić strat, a fantastycznie dysponowanego Watsona wsparł w czwartej kwarcie Cel. Nam natomiast zabrakło przede wszystkim skuteczności na obwodzie, o czym świadczy statystyka 3/20 w rzutach za 3. Zaległy mecz zakończył się wynikiem 83:75 dla Twardych Pierników, którym gratulujemy zwycięstwa. A naszych kibiców już teraz zapraszamy do Gdynia Areny na sobotnią bitwę z Polskim Cukrem Pszczółka Start Lublin.
Twarde Pierniki Toruń – Asseco Arka Gdynia 83:75 (19:13, 26:20, 20:22, 18:20)
Twarde Pierniki Toruń: Watson 18, Eads 16, Cel 15, Diduszko 8, Samsonowicz 8, Thompson 8, Kołodziej 5, Manigat 5, Dusza 0, Grochowski 0, Janczak 0, Kruszkowski 0
Asseco Arka Gdynia: Musić 14, Boykins 11, Bogucki 10, Hrycaniuk 10, Wilczek 10, Durham II 8, Wołoszyn 8, Dylewicz 4, Perzanowski 0, Tomaszewski 0