Warszawa nie da się lubić

Opublikowano: 4 września 2021

Nie można było odmówić naszym graczom zaangażowania w wyjazdowym starciu pierwszej kolejki Energa Basket Ligi z Legią Warszawa. Koszykarze Asseco Arki w drugiej połowie dali się jednak zdominować i z inauguracyjnego meczu w stolicy wracają


z niczym.

Wróciła Energa Basket Liga. A wraz z nią potyczki gdynian, którzy w tym roku na inaugurację udali się do stolicy. Przeciwnik trudny, w końcu eksperci wskazują Legię jako mocnego kandydata do zajęcia miejsca na podium. Warszawianie w nadchodzącym sezonie będą występować na parkietach międzynarodowych, w organizowanych pod egidą FIBA rozgrywkach EuropeCup. Podopieczni Miloša Mitrovicia podczas przedmeczowej oprawy otrzymali zapewne mnóstwo uwag, a analiza rywala, ze względu na sporą liczbę zmian kadrowych, była wyjątkowo wymagająca.

Jednak i w naszych szeregach w sobotni wieczór zadebiutowali nowi gracze. Po raz pierwszy żółto-niebieską koszulkę założyli Adrian Bogucki, Dominik Wilczek, Wojtek Tomaszewski czy nasz jedyny obcokrajowiec Novak Musić. Zabrakło Filipa Dylewicza, który nie wystąpił w spotkaniu z powodu kontuzji odniesionej na treningu.

Początek należał do żółto-niebieskich, a konkretniej do Adama Hrycaniuka i Novaka Musicia, którzy punktowali spod obręczy. Wynik przed długi czas był na styku, w zespole gospodarzy bardzo aktywny był Amerykanin Josh Sharkey, ale skutecznymi rzutami odpowiedzieli mu Olaf Perzanowski i Wojciech Tomaszewski. Warto wspomnieć, że obaj panowie rozpoczęli pojedynek w wyjściowej piątce. W końcówce znakomite wejście z ławki zanotował debiutant Piotr Lis, który wziął przykład z kolegów i zapunktował po efektownym rajdzie pod kosz. Niestety, na samo zakończenie premierowej kwarty popełnił stratę, którą skutecznie zakończył Muhammad Ali Abdur-Rakhman. Dzięki temu miejscowi wyszli na nieznaczne prowadzenie 16:15.

Drugie rozdanie nie obfitowało w wiele udanych akcji ofensywnych, ale gdy już się pojawiły, były wyjątkowo widowiskowe. Na parkiet powrócił niezwykle pobudzony tego dnia Tomaszewski. Naszemu nowemu skrzydłowemu urosły właśnie skrzydła, dzięki którym Wojtek dwukrotnie wpakował piłkę do obręczy ponad głową kryjącego go obrońcy. Obie ekipy nastawiły się na szczelną defensywę, przez co wynik do przerwy daleki był od okazałego. Co najważniejsze, na półmetku prowadzili gdynianie – 27:26.

Po zmianie stron na dystansie przebudził się Abdur-Rakhman. Amerykański obrońca wykorzystywał luki w naszych zasiekach, znajdował pozycje za linią 6.75 i powiększał przewagę gospodarzy. Kwartę celną trójką skończył niezniszczalny Łukasz Koszarek, ustalając wynik na 52:42.

Legia kontynuowała natarcie. Abdur-Rakhmana w roli strzelca zastąpił Josh Sharkey, który nie dość, że zdobył pięć „oczek” z rzędu, to uruchomił Grzegorza Kamińskiego. Nasz były koszykarz, podobnie jak jego kolega zza oceanu, przymierzył z daleka. W tym momencie straty wzrosły do 17 punktów, a nasze szanse na udany start nowego sezonu prysły niczym bańka mydlana. Na domiar złego przy próbie podania do Boguckiego niefortunnie na lewą nogę spadł Musić i zaszedł z boiska z urazem. Trzymamy kciuki, że okaże się on niegroźny.

Koszykarze Asseco Arki przegrali w stolicy z Legią Warszawa 59:79. Podopiecznym trenera Mitrovicia zabrakło przede wszystkim skuteczności w rzutach za 3 (ledwie 1/18) i koncentracji w ataku (20 strat). Najbliższą okazję na podreperowanie formy żółto-niebiescy będą mieli w następną sobotę, kiedy w podejmą w Gdynia Arenie Enea Abramczyk Astorię Bydgoszcz. Serdecznie zapraszamy!

Legia Warszawa – Asseco Arka Gdynia 79:59 (16:15, 10:12, 26:15, 27:17)

Legia Warszawa: Abdur-rahkman 24, Sharkey 19, Cowels 8, Škifić 8, Kamiński 6, Koszarek 6, Kulka 4, Kemp 2, Wyka 2, Didier-urbaniak 0, Kołakowski 0, Sadowski 0

Asseco Arka Gdynia: Hrycaniuk 10, Music 10, Tomaszewski 10, Bogucki 9, Wołoszyn 8, Lis 5, Wilczek 4, Perzanowski 3, Jankowski 0, Kaszowski 0, Kowalczyk 0, Walkowiak 0