Trudne zadanie stało w czwartkowy wieczór przed podopiecznymi trenera Krzysztofa Szubargi. Gościliśmy zawodników Rawlplug Sokoła Łańcut, który podobnie jak my w tych rozgrywkach celują w zapewnienie sobie ligowego bytu na kolejny sezon. Do naszego miasta przyjechali jednak osłabieni, bez Amerykanina, Delano Spencera. Luka na newralgicznej pozycji rozgrywającego odbiła się na postawie naszych przeciwników, gdy szybko 2 faule złapał Corey Sanders. Z jego nieobecności skorzystali Novak Musić i James Florence, którzy sprawnie przyspieszali grę i notowali asysty.
Od stanu 9:10 znacznie regularniej punktowali Arkowcy, na czele z Adrianem Boguckim, który zapewnił nam wygraną pierwszą partię, wynikiem 18:17. Chwilę później skuteczności najwyraźniej pozazdrościł mu D.J. Fenner, to właśnie dzięki tej dwójce złapaliśmy pewność siebie w ataku. Do kosza, odbijając się od tablicy, wpadł nawet rzut zza linii 6.75 Dominika Wilczka. Pierwszą połowę zamknęliśmy na prowadzeniu +7, a Jimmy miał już na swoim koncie 6 otwierających podań.
Walka nie ustawała. Obie strony zdawały sobie sprawę ze stawki meczu. Wynik? Właściwie cały czas na styku. Głównie na naszą korzyść, ale jednak. Trzecie rozdanie zakończyło się remisem po 21, czwarte długo wskazywało na naszą przewagę. Niestety, w najważniejszym momenie nadszedł kryzys. Zatrzymaliśmy się w ofensywie, Rawlplug Sokół przycisnął za pomocą Sandersa, a także Jamesa Eadsa. Amerykanie po stronie rywali zaczęli grać koncertowo, prowadzenie zmalało, a po rzucie z pola podkoszowego naszego byłego zawodnika, Michała Kołodzieja, zrobiło się po 79.
Emocje sięgnęły zenitu. Obie drużyny nieco pogubiły się w ostatniej minucie. Doszło do tego, że na kilkanaście sekund przed końcem piłkę mieli zawodnicy trenera Szubargi. Jedna akcja, jeden rzut, który mógł zapewnić nam triumf. Piłka do Jimmy’ego, ten podaje na wolną pozycję do Novaka, piłka leci w kierunku obręczy i… wpada do kosza! W międzyczasie wybrzmiała końcowa syrena – na ten rzut beniaminek Energa Basket Ligi nie mógł już odpowiedzieć. Cały żółto-niebieski zespół eksplodował z radości, otaczając serbskiego playmakera. Jego akcja dała nam zwycięstwo 84:81. Zwycięstwo numer „9” w sezonie, pozwalające odskoczyć od ostatniego miejsca w tabeli.
Dla Novaka to była pierwsza trójka w spotkaniu, ale to nie ma żadnego znaczenia. Jimmy otworzył resztę zespołu swoim double-double, a cała drużyna popisała się charakterem i ambicją. Brawo, Panowie!
Suzuki Arka Gdynia – Rawlplug Sokół Łańcut 84:81 (18:17, 27:21, 21:21, 18:22)
Suzuki Arka Gdynia: Wade 15, Bogucki 14, Musić 14, Florence 12, Fenner 10, Hrycaniuk 10, Wilczek 7, Sewioł 2, Janiec 0, Lis 0, Pajkert 0, Wołoszyn 0
Rawlplug Sokół Łańcut: Sanders 22, Eads 19, Struski 13, Kemp 12, Thornton 8, Kołodziej 4, Bręk 3, Balawender 0, Nowakowski 0, Szczypiński 0, Wrona 0