Złamani po przerwie

Opublikowano: 31 marca 2023

Hala CRS w Zielonej Górze nie należy do najprzyjemniejszych do gry w Energa Basket Lidze. Nasi koszykarze przekonują się o tym od ponad 5 lat, po raz ostatni opuszczali tamtejsze boisko jako zwycięzcy 25 marca 2018 roku. Trener Krzysztof Szubarga postanowił dokonać małej rewolucji w pierwszej piątce, w której znalazł się Wiktor Sewioł, wskakując w miejsce nieobecnego z powodu turnieju 3×3 Adriana Boguckiego. Wolne miejsce na obwodzie zajął Dominik Wilczek, za to na ławce rezerwowych mecz zaczął Bartłomiej Wołoszyn. Naszego kapitana w nocy w przeddzień spotkania dopadła choroba, co dodatkowo utrudniało nam i tak już wymagające zadanie. Sytuacja kadrowa naszych przeciwników także nie należała do najłatwiejszych – zabrakło dobrze nam znanego Przemka Żołnierewicza oraz Alena Hadžibegovicia. Obaj trenerzy musieli więc mierzyć się z utrudnieniami jeszcze przed pierwszym gwizdkiem.

Pojedynek zdekompletowanych drużyn od samego początku stał na bardzo wysokim poziomie ofensywnym. Można go było określić mianem bieganiny, czasem nawet chaotycznej, ale podopieczni trenera Szubargi odnaleźli w tym sposób na skuteczną egzekucję założeń. Jedyny przestój zanotowali w połowie pierwszego rozdania, gdy oddali bez odpowiedzi kilka punktów Jana Wójcika. Akcjami Wiktora Sewioła, Adama Hrycaniuka i Jimmy’ego Florence’a nadrobili straty, dzięki czemu cieszyli się z wygranej kwarty, wynikiem 27:25. Następnie poszli za ciosem. Wystarczyły im zaledwie 3 minuty, by odskoczyć na +8, w tym fragmencie świetnie prezentował się D.J. Fenner. Do spółki z Jimmy’m przysłowiowo trzymał rezultat, mimo napierających rywali. Indywidualne zagrania Florence’a pozwoliły nam utrzymać prowadzenie do przerwy.

Pierwsze fragmenty drugiej połowy należały do Novaka Musicia. Nasz serbski playmaker popisał się akcją 2+1, po której wygrywaliśmy 55:47. Warto zapamiętać ten moment, gdyż potem w zespole odezwały się demony z poprzednich tygodni. To oznacza: zbyt często popełniane straty, błędy w komunikacji w obronie, a także spadek procentów skuteczności. Cały czas punktował najlepszy strzelec Enea Zastalu, Bryce Alford, siłę rażenia rywali dodatkowo powiększył Aleksandar Zečević, który nieoczekiwanie zaczął seryjnie trafiać zza linii 6.75. Gospodarze wykorzystywali nasze błędy, złapali pewność siebie, co umożliwiło im zdobywanie punktów nawet z trudnych pozycji. Przed czwartą kwartą role się odmieniły i to Arkowcy byli zmuszeni gonić, co niestety im się nie udało. Starania Bestii, Jimmy’ego i Novaka na nic się zdały. Piłka regularnie wracała w ręce zawodników trenera Olivera Vidina.

Przeciwnicy z zimną krwią umieszczali piłkę w naszym koszu. Niedokładność w naszych szeregach spotęgowało spore zmęczenie – nasi koszykarze przestali nie tylko trafiać, ale i kreować czyste pozycje. Lawina pomyłek zamknęła nam wszystkie drogi do wygranej. Końcowy wynik – 97:87 dla Enea Zastalu BC Zielona Góra. Gratulujemy rywalom cennego zwycięstwa, a my skupiamy się na wyeliminowaniu mankamentów w grze i analizie najbliższego oponenta, którym będzie Rawlplug Sokół Łańcut.

Enea Zastal BC Zielona Góra – Suzuki Arka Gdynia 97:87 (25:27, 22:23, 22:15, 28:22)

Enea Zastal BC Zielona Góra: Alford 28, Zecevic 20, Wójcik 14, Pluta 12, Brewton 9, Wójcik 7, Kutlesic 5, Dydak 2, Góreńczyk 0, Hadzibegovic 0, Kowalczyk 0, Kunc 0

Suzuki Arka Gdynia: Florence 24, Fenner 21, Musić 15, Hrycaniuk 8, Wade 8, Wilczek 7, Sewioł 4, Janiec 0, Lis 0, Olender 0, Pajkert 0, Wołoszyn 0