Koszykówka ma to do siebie, że nie wybacza błędów. W meczu 12. kolejki Orlen Basket Ligi żółto-niebiescy popełnili ich zdecydowanie zbyt dużo. Ostatnie spotkanie 2024 roku kończymy porażką po dogrywce z Arrivą Polskim Cukrem Toruń 97:108.
Foto: Piotr Matusewicz
Nastroje przed meczem z rywalem z grodu Mikołaja Kopernika były bojowe. Zespół trenera Nikoli Vasileva przed tygodniem ograł faworyzowany Anwil Włocławek, prezentując cały wachlarz umiejętności gry w ataku oraz wspierania siebie nawzajem. Arkowcy mieli jednak z tyłu głowy fakt, że torunianie zrobią wszystko, by przerwać passę pięciu porażek z rzędu i nastawiali się na ciężki bój. Tak też wyglądała większość rywalizacji, w której żadna ze stron długo nie potrafiła zbudować pewnego prowadzenia.
Gdynianie zaczęli w ustawieniu: Nemanja Nenadić, Łukasz Kolenda, Jakub Garbacz, Sage Tolbert, Stefan Djordjević. Nasza pierwsza piątka szybko przeszła do działania i po efektownym alley-oopie Nenadicia z Tolbertem wygrywała 12:3. Nie brakowało nam pozytywnej energii, na co wpłynęła też rewelacyjna frekwencja w Polsat Plus Arenie Gdynia, ale rywale wyszli z opresji obronną ręką. Jak pokazał czas, nie ostatniej w tym meczu.
Goście konsekwentnie szukali przewag w strefie podkoszowej i na obwodzie, gdzie jeszcze przed końcem pierwszej ćwiartki dał o sobie znać Michael Ertel, najlepiej punktujący gracz Twardych Pierników. „Trójki” dołożyli również Viktor Gaddefors (dwukrotnie) i Barret Benson, w efekcie czego po 10 minutach przewaga AMW Arki stopniała do 3 „oczek” (24:21). Przebiegające w żwawym tempie spotkanie wyraźnie się wyrównało. Druga kwarta przyniosła nam aż 6 zmian prowadzenia, efektowne rzuty Kuby Garbacza, na które swoimi akcjami odpowiadał dobrze znany w Gdyni Dominik Wilczek. Koniec końców na półmetku meczu wynik brzmiał 45:42.
W drugiej połowie obie drużyny nie zamierzały rezygnować z wymiany ciosów. W szeregach AMW Arki uaktywnił się Kolenda, złapał wiatr w żagle i przysłowiowo „ciągnął” żółto-niebieskich na swoich barkach. To po jego podaniu kolejnym wsadem popisał się Tolbert, wyprowadzając nas na prowadzenie 56:53. Minimalną zaliczkę zdołaliśmy utrzymać aż do końca trzeciej części gry (64:60). Wtedy coś się ruszyło. Arkowcy znów przystąpili do zmasowanych ataków, które zaowocowały „trójką” Kuby Szumerta. Natchnieni głośnym dopingiem odskakiwaliśmy coraz dalej…
Na zegarze pozostawały nieco ponad 2 minuty, gdy po zamianie krycia niesamowitym rzutem zza łuku popisał się Nenadić. Serbskie show playmakera sprawiło, że mieliśmy już 11 punktów przewagi, wygrywając 85:74. I w tym momencie dochodzimy do tytułowego ciągu niefortunnych zdarzeń, choć szczerze mówiąc, o ostatnich minutach czwartej kwarty wolelibyśmy jak najprędzej zapomnieć. Jednak po kolei.
Podopieczni trenera Vasileva w niewytłumaczalnych okolicznościach zaczęli oddawać piłkę rywalom. Niczym domino, błędy popełniali odpowiednio Kolenda, Nenadić, Djordjević czy Jordan Watson. Torunianie skorzystali z naszych spóźnionych, gwiazdkowych prezentów – niewiarygodne trafienia Ertela czy skutecznego w drugiej połowie Divine’a Mylesa przybliżyły Polski Cukier na zaledwie jeden punkt (87:86). Oddech chwilowo zapewnił nam Kolenda, ale koszykarscy bogowie nie zamierzali wybaczać nam prostych pomyłek.
W momencie absolutnie kulminacyjnym, przy prowadzeniu AMW Arki 92:89, na desperacki rzut ostatniej szansy – zza połowy boiska! – zdecydował się Ertel. Stało się to, do czego niewątpliwie doprowadziła nonszalancja żółto-niebieskich. Amerykanin w magiczny sposób trafił równo z syreną, fundując wszystkim dogrywkę. W niej urządził sobie strzelecki festiwal, na który gdynianie nie znaleźli odpowiedzi. Licznik Ertela zatrzymał się dopiero na 33 punktach.
Na zakończenie 2024 roku przegrywamy z Arrivą Polskim Cukrem Toruń 97:108. Po widowisku zaciętym, ale przegranym w sposób, jaki bezsprzecznie nie powinien nam się przytrafić. Nie pozostaje nam nic innego, jak podziękować wszystkim Kibicom za wsparcie z trybun Polsat Plus Areny Gdynia. Wszystkim sympatykom koszykówki życzymy wspaniałego, szczęśliwego i spędzonego w zdrowiu Nowego Roku, a także cierpliwości w egzekwowaniu noworocznych postanowień.
AMW Arka Gdynia – Arriva Polski Cukier Toruń 97:108 (24:21, 21:21, 19:18, 28:32, d. 5:16)
AMW Arka: Kolenda 23, Djordjević 16, Nenadić 16, Watson 12, Tolbert 10, Garbacz 10, Hrycaniuk 6, Szumert 4, Pacesas 0, Szymkiewicz 0, Sewioł, Kowalczyk.
Polski Cukier: Ertel 33, Myles 19, Tomaszewski 13, Gaddefors 13, Kamiński 11, Wilczek 8, Benson 5, Abu 3, Diduszko 3, Sowiński 0, Prokopowicz.