W przeszłości Polsat Plus Arenę Gdynia odwiedzały przeróżne zespoły, ale warszawskie Dziki, beniaminek Orlen Basket Ligi, nie miały wcześniej okazji, by poczuć, jak gra się na naszym terenie. Wnioskując po tym co działo się na parkiecie, można stwierdzić, że nadmorskie powietrze wyraźnie służyło podopiecznym trenera Krzysztofa Szablowskiego.
Zaczęło się dość niewinnie. Na samym początku celną trójką popisał się Bryce Alford, obronie przeciwników urwał się też Seth LeDay i wypracowaliśmy sobie przewagę 8:2. Arkowcy weszli w mecz naprawdę nieźle, co w 2024 roku stało się ich znakiem firmowym, zwłaszcza w gdyńskiej hali. Niestety, tego dnia w kolejnych minutach coś się zacięło.
Liderzy Dzików stopniowo łapali rytm. O ile pierwsza odsłona nie należała do jednostronnych, w drugiej kontrolę nad wynikiem objęli rywale. Świetne fragmenty rozgrywał nasz stary znajomy, Piotr Pamuła, wsparty Grzegorzem Grochowskim, a także Nickiem McGlynnem. Po naszej stronie nie dawał za wygraną Alford, jednak osamotniony Amerykanin nie był w stanie panować nad naszą chaotyczną grą. Ostatnie słowo w pierwszej połowie należało do Isaiah Crawley’a, po jego rzucie było 36:47.
Warszawiacy nie pozwalali sobie na chwile słabości, których w zespole trenera Wojciecha Bychawskiego występowało zbyt dużo. Niemal 4 minuty bez ani jednego zdobytego punktu w trzecim rozdaniu pogrążyło obraz gry. W tym czasie Dziki uciekały za sprawą Michała Aleksandrowicza, Mateusza Bartosza oraz skutecznego Matta Colemana. Wyjścia z kryzysu na linii rzutów wolnych poszukał Adrian Bogucki, ale już za moment akcją 2+1 zrewanżował się Aleksandrowicz, wyprowadzając swoją ekipę na prowadzenie 66:46.
Przy takim wyniku bardzo trudno o maksymalną koncentrację, jednak ambicja nakazywała nam walczyć. Arkowców do rywalizacji przywrócił Bryce, który na niespełna 7 minut przed końcem trafił z faulem i zmniejszył straty do 11 „oczek”. Problem w tym, że goście mieli w składzie Nicka McGlynna. Środkowy nie przestawał obnażać błędów naszej obrony, rzucając 23 punkty przy perfekcyjnej skuteczności 10/10 za 2 punkty. Jego popis zrobił gigantyczną różnicę.
Dziki wygrały wszystkie kwarty i cały mecz, zasłużenie, 94:69. Po spotkaniu każdy z Was miał okazję, by porozmawiać i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z naszymi zawodnikami, którzy wspólnie podziękowali Wam za wsparcie przez cały, trudny sezon. My również dziękujemy wszystkim Kibicom Krajowej Grupy Spożywczej Arki Gdynia za to, że niezależnie od etapu sezonu trwali przy naszej drużynie i trzymali za nią kciuki w różnych zakątkach Polski. Widzimy się jesienią!
Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia – Dziki Warszawa 69:94 (19:21, 17:26, 16:24, 17:23)
Krajowa Grupa Spożywcza Arka: Bogucki 17, Alford 15, Kamiński 15, Kenić 6, Matczak 4, Hrycaniuk 4, Szumert 3, LeDay 3, Pluta junior 2, Wilczek 0, Marchewka 0, Wołoszyn.
Dziki: McGlynn 23, Coleman 20, Aleksandrowicz 9, Green 8, Pamuła 8, Mokros 7, Bartosz 6, Crawley 6, Grochowski 3, Kopycki 2, Czujkowski 2, Nojszewski 0