Sam Kolenda nie wystarczy [AMW Arka-Śląsk 81:100]

Opublikowano: 9 października 2024

Kilka dni odpoczynku, regeneracji i analizy przegranych Derbów Trójmiasta, połączonej z przygotowaniem do następnego spotkania – takim trybem Arkowcy szykowali się do środowego starcia z WKS-em. W składzie naszej drużyny po raz pierwszy pojawił się Sage Tolbert, amerykański skrzydłowy, który dołączył do nas w poniedziałek. Trener Artur Gronek w wyjściowej “5” postawił jednak na Jabrila Durhama, Łukasza Kolendę, Jakuba Garbacza, Grzegorza Kamińskiego i Stefana Djordjevicia.

Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że rywale mają w nogach już kilka meczów – po wygranej w turnieju o Pekao S.A. Superpuchar Polski i inauguracji Orlen Basket Ligi oraz Basketball Champions League. Z tego względu nastawialiśmy się na ciężki początek, który należał do naszego dobrego znajomego, Adriana Boguckiego. Piłka często przechodziła przez ręce “Giganta”, ten podawał lub umiejętnie kończył akcje i Śląsk zbudował kilka punktów przewagi. Na 2 minuty przed końcem pierwszej kwarty było 12:19.

Gorsze chwile Arkowców niebezpiecznie się przedłużały. Poza Durhamem, mało kto był w stanie wykreować dogodną pozycję. Kiedy 8 punktów z rzędu zdobył Daniel Gołębiowski, Śląsk uciekł na 37:23.

Sygnał alarmowy podziałał jednak na żółto-niebieskich motywująco. Zwłaszcza na Łukasza Kolendę, który rzucił wyzwanie swoim byłym kolegom z zespołu i dwukrotnie trafił z dystansu. Przebojowość “Łukiego” spełniła nasze potrzeby i poderwała pozostałych do walki. Inicjatywa wreszcie znalazła się po gdyńskiej stronie!

Wydawało się, że Arkowcy płyną w dobrym kierunku. Po mocnym otwarciu trzeciej kwarty, dzięki skuteczności Stefana Djordjevicia, objęli prowadzenie 50:49, a w połowie odsłony do kolejnego remisu doprowadził Kolenda.

Niestety, stykowy wynik okazał się tylko miłym złego początkiem. Goście mieli w składzie mnóstwo talentu i potencjału ofensywnego, który połączyli z zespołową, płynną grą. Nadeszło kolejne natarcie wrocławian. Podopieczni trenera Gronka nie znaleźli już sposobu na odpowiedź.

Swój kunszt udowodnił Isaiah Whitehead. Po słabszej pierwszej połowie Amerykanin dobił do 17 punktów i 9 asyst. Z kolei w ekipie z Gdyni powtórzył się scenariusz z poprzedniego meczu – nikt nie podążył drogą doskonałego Łukasza Kolendy, autora aż 33 “oczek” (6/10 za 3). Pojedyncze zrywy pozostałych nie wystarczyły, aby w przekroju całego spotkania zaskoczyć graczy WKS-u.

To zdecydowanie nie był nasz wieczór. Dziękujemy Kibicom za obecność na trybunach i doping mimo niekorzystnego wyniku.

AMW Arka Gdynia – WKS Śląsk Wrocław 81:100 (19:25, 22:20, 24:26, 16:29)

AMW Arka: Kolenda 33, Djordjević 15, Durham 9, Kamiński 7, Garbacz 5, Hrycaniuk 5, Tolbert 4, Sewioł 3.

WKS Śląsk: Lynch 19, Bogucki 18, Gołębiowski 18, Whitehead 17, Penava 12, Ponitka 5, Senglin 5, Nunez 4, Kulikowski 2, Blackshear 0.