Beniaminek Orlen Basket Ligi potwierdził wysoką formę. Osłabieni brakiem Stefana Djordjevicia koszykarze AMW Arki Gdynia przegrali na własnym parkiecie z Górnikiem Zamek Książ Wałbrzych 74:88.
Wydawało się, że po przekonującym zwycięstwie w Warszawie w zespół trenera Nikoli Vasileva wstąpią nowe siły. Niestety, krótko przed spotkaniem z beniaminkiem Orlen Basket Ligi nasz zapał mocno przygasł. Jasne stało się, że żółto-niebieskim nie będzie w stanie pomóc Stefan Djordjević, jeden z niekwestionowanych liderów i czołowych strzelców. Informacja o powadze sytuacji mocno zamieszała nam w głowach.
Arkowcy rozpoczęli w “5”: Nemanja Nenadić, Daniel Szymkiewicz, Kuba Garbacz, Jakub Szumert, Adam Hrycaniuk. “Bestia” w swoim stylu bił się w “pomalowanym”, zaciekle walczył o każdą piłkę, mecz zakończył z 9 punktami i 8 zbiórkami, ale brak boiskowego sprytu Djordjevicia widoczny był gołym okiem. Miał też duży wpływ na obraz gry, który nie okazał się dla nas łaskawy.
Sporą różnicę na parkiecie zrobiła również doskonała obrona zawodników z Wałbrzycha – zwłaszcza na obwodzie, gdzie rywale nękali Nenadicia i Łukasza Kolendę. Górnicy szybko przystąpili do działania, zmuszając nas do trudnych akcji, rzutów przez ręce i z nieprzygotowanych pozycji. Serię punktową zainicjował Darek Wyka, dwukrotnie strzelając ze swojego łuku zza linii 6.75. Jego wyczyn przebił Ike Smith, którego 9 „oczek” z rzędu wyprowadziło gości na dwucyfrowe prowadzenie tuż przed końcem kwarty otwarcia (17:28).
Po naszej stronie panował marazm. Nikt nie kwapił się do wzięcia odpowiedzialności w ataku, co było pochodną kiepskiej obrony, błędów w kryciu i przegranej walce bliżej obręczy. Faule w błyskawicznym tempie łapali Sage Tolbert i wspomniany Szumert, straty rosły. Nawet „trójki” Kolendy i Garbacza nie wpłynęły pozytywnie na wynik, gdyż w zespole z Dolnego Śląska odezwał się czołowy strzelec, Amerykanin Toddrick Gotcher. Skrzydłowy w drugiej ćwiartce zaaplikował nam aż 4 rzuty z dystansu – ostatni ustalił wynik pierwszej połowy na 30:50.
Na szalę musieliśmy rzucić wszystko. Po wyjściu z szatni nastąpiła chwilowa poprawa, w ciągu pierwszych 60 sekund trafiali Nenadić i Szymkiewicz, a w kolejnych fragmentach gra toczyła się rytmem kosz-za-kosz, przy czym to Arkowcy chwilowo zachowywali więcej zimnej krwi. Aktywnością wykazywał się Garbacz, dzięki któremu w pewnym momencie zmniejszyliśmy deficyt do 13 punktów (44:57). Niestety, już w następnej akcji zza łuku przymierzył Maciej Bojanowski, czym zdusił nasze nadzieje na comeback. Goście mieli odpowiedź na każde udane zagranie.
Szarża Smitha na starcie czwartej kwarty pozwoliła Górnikowi objąć komfortowe, najwyższe w całym meczu prowadzenie 73:50. Przy takim rezultacie wałbrzyszanie wyraźnie rozluźnili szyki, ale straty były zwyczajnie zbyt duże, by można było je odrobić. Trener Vasilev dał szansę mniej doświadczonym graczom, Tomasowi Pacesasowi czy Filipowi Kowalczykowi, których ambicja kazała nam walczyć do ostatnich sekund. Dzięki temu końcowy wynik nie przypominał demolki – nie ulega jednak wątpliwości, że w Polsat Plus Arenie Gdynia wygrał zespół niezdziesiątkowany i lepszy.
14. kolejki Orlen Basket Ligi nie zapamiętamy miło. Żółto-niebiescy nie sprostali Górnikowi Zamek Książ Wałbrzych i przegrali na własnym parkiecie 74:88. Najlepszym strzelcem AMW Arki był tego wieczoru Kuba Garbacz, autor 21 „oczek” i 5 trafień z daleka. Dziękujemy za przybycie na trybuny, doping i wsparcie mimo wyraźnych kłopotów z odnalezieniem rytmu na parkiecie. Wierzymy w to, że razem wyjdziemy nawet z najcięższego kryzysu.
AMW Arka Gdynia – Górnik Zamek Książ Wałbrzych 74:88 (17:28, 13:22, 20:18, 24:20)
AMW Arka: Garbacz 21, Nenadić 15, Kolenda 15, Hrycaniuk 9, Szymkiewicz 8, Tolbert 5, Szumert 1, Watson 0, Pacesas 0, Sewioł 0, Kowalczyk 0, Zabłocki.
Górnik: Smith 23, Gilbert 22, Gotcher 15, Wyka 8, Kulka 7, Patton 5, Bojanowski 5, Berzins 2, Marchewka 1, Jakóbczyk 0, Niedźwiedzki 0.