Derbowe rozczarowanie [Trefl-AMW Arka 100:72]

Opublikowano: 18 marca 2025

Gdy tuż przed meczem z gry wypadają dwaj gracze pierwszej piątki, o wygraną na terenie Mistrza Polski jest niezwykle trudno. Żółto-niebiescy przekonali się o tym na własnej skórze i po nieudanej drugiej połowie przegrali w Derbach Trójmiasta z Treflem Sopot 72:100.

Gdańsko-sopocka Ergo Arena miała być świadkiem prawdziwego, acz zaległego hitu Orlen Basket Ligi. Po zwycięstwach nad PGE Startem Lublin i Orlen Zastalem Zielona Góra Arkowcy szukali okazji, by podtrzymać świetną passę i poszukać pełnej puli w derbowym starciu ze znacznie wyżej notowanym Treflem. Mało kto upatrywał w gdynianach faworytów tej konfrontacji. Chcieliśmy sprawić kolejną w tym sezonie niespodziankę, jednak życie błyskawicznie zweryfikowało nasze plany. Właściwie w ostatniej chwili urazy wykluczyły z rywalizacji dwóch kluczowych graczy – Stefana Djordjevicia i Sage’a Tolberta. Bez nich zdecydowanie zabrakło nam mocy na boisku.

Postawiony w ekstremalnie ciężkiej sytuacji trener Nikola Vasilev posłał w bój przemeblowaną pierwszą „5” z Nemanją Nenadiciem, Danielem Szymkiewiczem, Jakubem Garbaczem, Kubą Szumertem i Adamem Hrycaniukiem. Przy braku Stefana i Sage’a pierwszym zmiennikiem „Bestii” na pozycji środkowego był Wiktor Sewioł, który długimi minutami występował w nienaturalnej roli. Koszykówka rzucała nam kłody pod nogi, ale żaden z naszych zawodników nie zamierzał poddawać meczu bez walki. Widzieliśmy to na samym początku, kiedy po trafieniach Nenadicia i Garbacza, który w poniedziałek świętował 31. urodziny, objęliśmy prowadzenie 8:2.

Z czasem do głosu zaczęli jednak dochodzić podkoszowi rywala, Darious Moten czy Mikołaj Witliński. Podopieczni Żana Tabaka skrzętnie wykorzystywali podkoszową nieobecność Djordjevicia, choć wydaje się, że w tym spotkaniu nieoceniona byłaby również skoczność i zwinność Tolberta. Naszej drużynie wyraźnie brakowało centymetrów w defensywie, zwłaszcza bliżej obręczy. Sopocianie atakowali „pomalowane”, dzięki czemu odrobili straty, acz dzięki umiejętnościom Łukasza Kolendy udało nam się minimalnie wygrać pierwszą odsłonę 25:24.

Drugą efektownym wsadem po błędzie obrony rozpoczął Moten. Chwilę później błysnął Witliński i gospodarze złapali wiatr w żagle. Na niespełna 6 minut przed przerwą odzyskali przewagę i – jak się później okazało – nie wypuścili jej już do końca. Arkowcom brakowało impulsu z ławki. Szalone rzuty trafiał jedynie Kolenda, pozostali nie potrafili przebić się przez sopocki mur. Z czasem także „Łuki” wręcz zapadł się pod ziemię.

Indywidualne popisy naszych liderów skończyły się niemal wraz z pierwszą połową, po której traciliśmy do przeciwników 9 „oczek” (41:50). Mistrzowie Polski napędzali się każdą kolejną akcją, podczas gdy żółto-niebiescy gaśli w oczach. Pod naporem rywali popełniali proste błędy, najczęściej oddawali rzuty z nieprzygotowanych pozycji lub w ogóle do nich nie dochodzili. Jedyne punkty z gry w trzeciej kwarcie zdobyli… na kilka sekund przed jej zakończeniem. Pozostałe, pojedyncze trafienia notowali na linii rzutów wolnych. W tym czasie gospodarze budowali przewagę, dając do zrozumienia, że tego dnia są nieosiągalni.

Trefl zademonstrował mistrzowską formę, zwłaszcza w obronie na obwodzie. Jeszcze w pierwszej połowie sopocianie zapoczątkowali ucieczkę punktową, która w pewnym momencie wynosiła aż 24:0. Arkowcy zostali niewątpliwie złamani.

Fatalne 15/47 z gry (31.9%), aż 19 strat przy 12 asystach czy totalna indolencja na tablicach – to tylko niektóre z zarzutów, jakie możecie słać w kierunku naszego zespołu. W tak okrojonym składzie, w potyczce z rywalem o nieporównywalnie większej jakości i głębi, nie mieliśmy najmniejszych szans. 45. Derby Trójmiasta przejdą do historii jako jedne z najbardziej jednostronnych. Niestety, wszyscy zapamiętamy je jako jedne z najbardziej bolesnych. Trefl pokonał AMW Arkę w Ergo Arenie 100:72. Gratulujemy sopocianom cennego zwycięstwa.

Dziękujemy też wszystkim Kibicom z Gdyni, którzy pojawili się na trybunach i wsparli przetrzebioną kontuzjami drużynę trenera Vasileva. Obraz gry mówił sam za siebie, jednak Wasz doping nie ustawał nawet w najtrudniejszych momentach. Po raz kolejny udowodniliście, że możemy na Was liczyć.

Trefl Sopot – AMW Arka Gdynia 100:72 (24:25, 26:16, 28:10, 22:21)

Trefl: Best 16, Moten 15, Kennedy 15, Alleyne 13, Witliński 12, Schenk 9, Groselle 8, Weathers 7, Zyskowski 3, Wadowski 2, Jaszczerski 0.

AMW Arka: Kolenda 25, Nenadić 13, Garbacz 12, Szumert 7, Szymkiewicz 7, Hrycaniuk 4, Watson 2, Kowalczyk 2, Zabłocki 0, Sewioł 0.